Raz w Wenecji, czyli prawie prawdziwa walentynkowa historia
Opublikowany: 2022-02-14Wenecja w czasach Karnawału jest piękna i szalona. Chaotyczna fala fantazyjnych kostiumów, tajemniczych masek i śmiejących się głosów niesie Cię wzdłuż kanałów, pałaców i placów. I mimo lutowej mgły i chłodu czuć nieodparty zapach zbliżającej się wiosny!
...Ale rano, kiedy ulice cichną, to nieodparty zapach rogalików z kawiarni Donny Francesca urzeka wszystkich.
„Donna Francesca, czy wierzysz w miłość?” - pyta nieśmiały chłopak siedzący przy kawiarnianym stoliku pod oknem. Podczas karnawału w Wenecji można spotkać absolutnie każdą postać — od pięknej Kolumbiny po przerażającego Draculę. Więc nikt nie zwracał uwagi na tego młodego chłopca ubranego w antyczny strój i niosącego łuk ze strzałami. Gdyby przyjrzeli się bliżej, pomyśleli, zdaliby sobie sprawę, że to prawdziwy… Kupidyn!
„Wolę wierzyć w moc gorących rogalików i cappuccino!” odpowiedziała Donna Francesca, uśmiechając się i wycierając ręce w fartuch. Jednak biorąc pod uwagę pyszny smak jej potraw, z łatwością mogą być własną religią!
„Dlaczego nie zakochana Donna Francesca? Zbliżają się Walentynki. Kupidyn wyglądał na zdenerwowanego.
„Miłość to opowieść dla najbardziej naiwnych ludzi. Wczoraj widziałem, jak mój Giuseppe flirtuje z Silvią. Oczywiście nie wpuściłam go, kiedy wrócił wieczorem do domu! Tak jak wtedy, gdy kibicował Juventusowi!”
„Szkoda, Donna Francesca! Wiesz, co mnie tu sprowadza? Jako Kupidyn mam specjalną misję”.
"Oh naprawdę?"
„Muszę uszczęśliwić przynajmniej jedną parę do Walentynek. A ta para powinna naprawdę się kochać i wierzyć w miłość. Inaczej…"
„W przeciwnym razie co?”
„W przeciwnym razie zostanę zwolniony. Stracę swoje moce na zawsze i nikt na tym świecie nigdy się nie zakocha. Przyjechałem tu w nadziei, że znajdę odpowiednią parę w tym romantycznym mieście podczas karnawału przed Walentynkami.”
„Jakiś sukces?” – spytała Donna Francesca.
„Niestety ludzie już nie wierzą w miłość. Odchodzą i zdradzają się, nie traktują się poważnie, boją się otworzyć serca i powiedzieć, że nie potrzebują miłości. Już nawet nie latam w przestworzach z łukiem i strzałami — chodzę po ulicach, aby lepiej zrozumieć ludzi”.
„Och, jakie to smutne!”
„Mam też inne ograniczenie. Nie mogę popełnić jeszcze jednego błędu. W przeciwnym razie… wiesz co. Dlatego czuję się tak niezdecydowany i smutny.”
„Rozchmurz się, chłopcze. Pozwól, że zrobię ci serce z pianki cappuccino” – zaproponowała Donna Francesca i zdjęła filiżankę.
Serce z pianki, które zrobiła, wyglądało bardzo uroczo w kubku Kupidyna, ale natychmiast się rozpłynęło.
— To znak, to znak — burknął Kupidyn, wychodząc ze smutkiem z kawiarni. „Nie ma miłości na tym świecie”. Prawie natknął się na sprzątacza ulic, który zamiatał kartki miłosne, papierowe serduszka i wstążki z prezentami.
Idąc dalej, Kupidyn zauważył bardzo piękną parę na moście Rialto.
"Dzień dobry! Czy wierzysz w lo…” – zaczął mówić. Ale zanim Kupidyn zdążył dokończyć swoje zdanie, mężczyzna powiedział do kobiety: „Nigdy cię nie kochałem. Przepraszam. Do widzenia!" Odpowiedziała: „Nie chcę cię nigdy więcej widzieć!”.
"Gówno!" pomyślał Kupidyn. Usiadł na ławce i otworzył laptopa. Kupidyn miał własną stronę randkową, na której można było dobierać pary. Nie żeby miał duże nadzieje na stronie, ale kto wie!
Nieoczekiwanie odkrył, że jego strona internetowa jest całkowicie niedostępna i pokazuje przerażający błąd. Próbował raz za razem. To było beznadziejne.
„Beznadziejny dzień, beznadziejna strona internetowa, beznadziejny świat!” zawołał Kupidyn. „Ach, kogo to obchodzi! I tak nikt nie znajduje miłości na tej stronie”.
Nagle podszedł wesoły mężczyzna i usiadł na ławce obok niego.
„Cóż za piękny dzień i piękna pogoda!” wykrzyknął podekscytowany. – Czy możesz mi powiedzieć, gdzie w tym mieście sprzedają obrączki? A propos, nazywam się Bernardo!”
„Cudowny dzień? Obrączki ślubne? Może chcesz mi też powiedzieć, że wierzysz w miłość, Bernardo? — zapytał sarkastycznie Kupidyn.

"Oczywiście, że tak! Kocham moją dziewczynę, a ona kocha mnie. Po prostu wiemy, że to prawda!”
Kupidyn spojrzał na niego z nadzieją i skrzyżował palce na szczęście.
„Dzisiaj spotkamy się osobiście” – kontynuował Bernardo.
"Osobiście? Nie spotkałeś się wcześniej? zapytał Kupidyn.
„Tylko zdjęcia, wiadomości i czaty wideo w serwisie randkowym. Pochodzimy z różnych krajów i poznaliśmy się online. Witryna nazywa się mniej więcej „strona randkowa Kupidyna”. Słyszałeś o tym?
Kupidyn dostał ataku nerwowego kaszlu.
„Czat na tej stronie to jedyny sposób, w jaki utrzymujemy kontakt” — kontynuował Bernardo. „Nie znam nawet jej numeru ani e-maila. Chciała pozostać incognito. Umówiliśmy się na karnawał w Wenecji tuż przed walentynkami. To najlepsze miejsce dla tajemniczej dziewczyny! Nawiasem mówiąc, to jej przezwisko.
– Jej pseudonim to Tajemnicza Dziewczyna?
"Tak! Musimy jednak ustalić, kiedy i gdzie dokładnie spotkamy się w tym ogromnym tłumie. Na koniec zdejmę jej karnawałową maskę z jej ślicznej buzi i pocałuję ją! A potem się jej oświadczę!”
„Czekaj, czekaj, czy mówiłeś, że komunikujesz się tylko przez czat na tej stronie?” jęknął Kupidyn.
„Tak, tylko!” powiedział facet i wyjął tablet. „Mówiąc o tym, muszę sprawdzić na czacie, czy do mnie napisała”.
„Przepraszam, muszę już iść, pa!” Kupidyn uciekł. Po pierwsze, bał się zobaczyć reakcję Bernarda na niedziałającą stronę internetową. Po drugie, musiał znaleźć jakieś wyjście z sytuacji. Musiał! W przeciwnym razie… wiesz co.
Ale jak dotąd potrafił tylko znaleźć wyjście z labiryntów weneckich ulic.
Wybiegł na Plac św. Marka w chwili, gdy zegar na wieży wybijał godzinę. Stali tam ciekawscy turyści i składali życzenia. Życzenia miały się spełnić — przynajmniej tak obiecywali przewodnicy turystyczni.
„Życzenia? Oczywiście! Jak mogłem zapomnieć?" wykrzyknął Kupidyn. Nagle przypomniał sobie, że jego przyjaciel Santa Junior opowiedział mu kiedyś o Domu Życzeń i o tym, jak zrobili mu stronę internetową z magicznym eliksirem.
Bingo! W tym miejscu mogliby jak najszybciej naprawić serwis randkowy Kupidyna i zrobić wszystko, co tylko zechce.
„Proszę, proszę, chłopaki, musicie mi pomóc! Wiem, że jesteście prawdziwymi magikami!” Kupidyn zacisnął coraz mocniej palce... i wysłał pilną prośbę do Domu Życzeń.
...W międzyczasie zbierał się karnawałowy tłum. A gdzieś pośrodku Bernardo błąkał się w rozpaczy, a jego ukochana Tajemnicza Dziewczyna w weneckiej masce nie mogła go znaleźć.
„Mogą być najlepszą parą na świecie”, westchnął Kupidyn, sprawdzając raz za razem swoją stronę internetową, aby sprawdzić, czy nadal nie działa. „Mogą być moim najszczęśliwszym projektem”.
„Mogą być… i będą!!!” – wykrzyknął z radością Kupidyn, widząc, że strona internetowa została wreszcie naprawiona!
Co więcej — teraz miał piękny obrazek z sercami na pierwszej stronie i napisem „Tajemnicza dziewczyno, czy wyjdziesz za Bernarda?” Tak jak życzył sobie Kupidyn!
Ponadto miał przycisk „tak”/„nie” dostępny do kliknięcia tylko dla użytkownika „Tajemnicza dziewczyna”. A Kupidyn zobaczył, że ten użytkownik już nacisnął „tak”!
Tak tak tak! To krótkie i proste słowo jeszcze nigdy nie brzmiało dla niego tak uroczo!
...Wenecja w czasach Karnawału jest piękna i szalona. Jego chaotyczna fala niosła Kupidyna jak tsunami miłości i radości.
Fala? Czekać! Teraz woda dosłownie chlapała na buty Kupidyna. Na placu San Marco zaczęła się powódź. Regularne wydarzenie w Wenecji, ale nie było to wymienione w prognozie pogody.
Karnawałowy tłum krzyczał, biegał, śmiał się, ochlapywał wodę butami, tańczył, zdejmował maski i całował swoich bliskich! A zapach zbliżającej się wiosny był niezaprzeczalny i niezwyciężony! Tak jak miłość.
Czy wierzysz w miłość? Kto wie, co pomoże Ci znaleźć lub ocalić Twoją miłość! Uważaj i na wszelki wypadek zachowaj adres Domu Życzeń ;)